Jeśli zadamy sobie pytanie „jakie jest naturalne środowisko sztuki?”, pierwszym skojarzeniem dla większości osób będzie „muzeum”. Nie ma bardziej mylnej odpowiedzi.
Dla porównania możemy powiedzieć, że to tak, jakby zoo było naturalnym środowiskiem geparda. Sztuka bowiem od zawsze przynależała do wnętrza użytkowego. To w nim wygląda i czuje się najlepiej.
Zanim powstały wielkie muzea, a sztuka stała się wyabstrahowanymi z rzeczywistości obiektami do oglądania zza pancernej szyby, była nieodzownym elementem każdego wnętrza. Od Średniowiecza, kiedy to sztuka skupiała się głównie na tematach religijnych, obserwujemy sukcesywną emancypację przedmiotu jako niezależnego bytu artystycznego. Początkowo na dworach była symbolem władzy, majątku, lokatą kapitału. Z nadejściem Renesansu, a wraz z nim rozwojem mieszczaństwa wkroczyła szeroko do wnętrz mieszkalnych.
Diametralnej zmianie uległa treść, skupiona teraz na tematach świeckich rozwijała nowe formy artystyczne – portret, pejzaż, martwą naturę. Następuje bogaty rozwój rzemiosła artystycznego, które często porzuca swą funkcjonalność na rzecz estetyki. Sztuka niosła ze sobą silną wartość symboliczną. Świadczyła o pozycji społecznej, majętności właściciela, jego erudycji.
Charakter nowożytnego wnętrza oddaje Dom Rubensa w Antwerpii, wielkiego malarza, ale i kolekcjonera sztuki. Specjalny charakter miało specjalnie wybudowane skrzydło w stylu włoskiego Renesansu, mieszące jego kolekcję starożytnej sztuki Grecji i Rzymu. Warto w tym miejscu nadmienić, że tak szerokie funkcjonowanie sztuki w społeczeństwie było bowiem powrotem do statusu sztuki w starożytnej Grecji i Rzymie. Z tego to okresu czerpała garściami cała kultura nowożytna, a zwłaszcza epoka Odrodzenia.
Wysoko i nisko
Granice między sztuką wysoką a użytkową były płynne. Rzeźba czy malarstwo, które dzisiaj mogą wydawać nam się stricte dekoracyjne, były nośnikami wielu znaczeń. Symbolizowały przynależność klasową, religijną, społeczną. Portret był wizytówką, pełną symboli zakodowanych w kolorystyce tkaniny lub gatunku trzymanego kwiatu. Martwe natury, tak popularne w Niderlandach, zdobiły przede wszystkim ściany domów, w których właścicieli nie było stać na żywe kwiaty. Malarstwo naścienne tworzyło wtedy iluzoryczny obraz nieskończonej perspektywy. Można by tak wymieniać długo.
Z drugiej strony przedmioty użytkowe potrafiły przybierać najbardziej wyszukane formy z użyciem najszlachetniejszych materiałów. Przykładem może być chociażby słynna „Saliera”, czyli solniczka wykonana przez włoskiego rzeźbiarza Benvenuta Celliniego na zamówienie króla Francji Franciszka I w XVI wieku. Ważąca 5 kg, wykonana ze złota, częściowo pokrytego emalią na hebanowej podstawie, zachwyca do dzisiaj. Zanim te wyjątkowe obiekty trafiły do instytucji publicznych, cieszyły oczy swoich właścicieli. Również dzisiaj można mieć bezpośredni kontakt z tymi unikatowymi obiektami. Przedmioty rzemiosła artystycznego na rynku zachodnim są nie mniej chętnie kupowane przez kolekcjonerów i miłośników sztuki niż malarstwo czy rzeźba. W Polsce kolekcjonerów rzemiosła artystycznego można policzyć na palcach jednej ręki.
Od Renesansu do designu
Sytuacja wspólnoty sztuk utrzymała się do XVII wieku, a dokładnie do symbolicznej granicy roku 1648. Wtedy to w Paryżu Charles Le Brun założył Królewską Akademię Malarstwa i Rzeźby. Tym samym artysta chciał wyzwolenia malarzy i rzeźbiarzy z istniejącego od wieków średnich systemu cechowego, w ramach którego artysta był rzemieślnikiem. To wydarzenie na zawsze rozdzieliło sztukę użytkową od sztuk pięknych.
Do dzisiaj funkcjonujemy w systemie sztuki wysokiej i użytkowej, czyli designu. Rozdzielenie to nierzadko sztuczne, gdyż niejeden obraz ma charakter funkcjonalnego dekoru nad kanapę. Natomiast wiele przedmiotów użytkowych przekroczyło magiczną granicę, wchodząc do podręczników historii sztuki. Można tu przywołać chociażby prace Magdaleny Abakanowicz, która z tkaniny traktowanej jako sztuka dekoracyjna uczyniła jeden z najciekawszych materiałów wyrazu rzeźbiarskiego XX wieku.
Sztuka w domu może przybierać różne formy – od ekscentrycznej lampki nocnej z lat 20., przez barokową, intarsjowaną komodę, po instalację fotograficzną będącą zdjęciem zalanym woskiem. Sztuka ma nam służyć, sprawiać przyjemność. Skłaniać do zastanowienia, poszerzać horyzonty. Powinna się nam podobać, co nie jest równoznaczne z jej wartościami estetycznymi, a raczej całym pakietem znaczeń, w jaki wchodzimy w posiadanie, decydując się na jej zakup.
Urządzanie mieszkania rozpoczynamy z reguły od wyboru podłóg i koloru ścian, urządzenia kuchni i łazienki, doboru odpowiednich mebli. Całe mieszkanie według projektu powinno posiadać spójny charakter. Na koniec pozostają dodatki – lampy, kwietniki, zastawa, elementy dekoracyjne, w których najczęściej jest miejsce dla sztuki. A gdyby tak odwrócić tę kolejność? Gdyby to sztuka miała być elementem, wokół którego budujemy wnętrze, kreujemy przestrzeń codziennego życia. Tak jak dom Hanny i Witolda Sylwestrowiczów, kolekcjonerów z New Jersey, został zaprojektowany specjalnie pod ich zbiór polskiej sztuki.
Dzięki temu każda praca miała swoją przestrzeń, w której mogła wybrzmieć w pełni. Nowoczesny, modernistyczny budynek swoim stylem odpowiadał sztuce, dla której został zbudowany, podobnie jak pałac rodziny Ringling wzniesiony na początku XX wieku w Sarasocie. Ten jednak był historyzującą kreacją nawiązującą do włoskiego palazzo, a dokładnie na Galerii Uffizi, czyli do jednego z najstarszych europejskich muzeów. W pałacu prezentowana była kolekcja starych mistrzów, m.in. Velázqueza, Poussina i Rubensa, która od 1931 roku udostępniona jest publiczności.
Sztuka w DNA
Mody przychodzą i odchodzą, podobnie jak nasze potrzeby ulegają ciągłym zmianom, sztuka może stać się stałym punktem w ulegającej nieprzerwanej transformacji rzeczywistości. Dobór odpowiednich elementów artystycznych w mieszkaniu będzie determinować wnętrze, stanowić o jego charakterze. Jednocześnie będzie mówił wiele o jego właścicielu, zdradzając jego gusta, ale mówiąc o bardzo intymnych cechach jak chociażby wrażliwość. Dlatego warto podejmować decyzje świadomie i z rozwagą. Nie bać się jednocześnie ryzyka. Może lepiej wybrać do salonu rzeźbę młodego twórcy niż opatrzony motyw malarski. Zaskoczyć swoich gości. Zachęcić do dyskusji, bo o sztuce wypada rozmawiać.
To, co dzisiaj kontrowersyjne, za kilkadziesiąt lat może stać się klasykiem. Willa rodziny Primavesich w Ołomuńcu na Morawach została zaprojektowana zgodnie z ówczesnymi modami stylistycznymi, łącząc w sobie secesję wiedeńską z angielską. Wnętrza z kolei zostały zaaranżowane przez Gustava Klimta i Antona Hanaka – malarstwo ścienne, witraże, meble, a nawet tkaniny. To, co wówczas było nowinką artystyczną, dzisiaj jest pozycją podręcznikową.
Niektórzy zapytają, czym jest dom bez sztuki. Są to osoby, które nie wyobrażają sobie bez niej życia. Wpisana jest w ich DNA. Siłę sztuki we wnętrzu wykorzystano w apartamencie pokazowym w rezydencji Park Lane. Jego wnętrze zostało zaaranżowane z wykorzystaniem prac uznanych polskich artystek, jak Magdaleny Abakanowicz i Teresy Pągowskiej. W apartamencie pojawiają się również prace przedstawicielek i przedstawicieli młodszego pokolenia (Bownik, Karolina Bielawska, Agata Bogacka, Anna Orłowska).
Budynek usytuowany w bezpośrednim sąsiedztwie Łazienek, dawnej królewskiej rezydencji, którą Stanisław August Poniatowski wybudował specjalnie na potrzeby swojej wielkiej kolekcjonerskiej pasji. Połączenie zieleni i sztuki jest najdoskonalszym mariażem dającym wyraz nierozerwalności natury i kultury, jako dwóch kompatybilnych elementów świata. Prace we wnętrzu nie są przypadkowymi obiektami zawieszonymi na ścianach. Tworzą one spójny cykl skupiony na temacie dekonstrukcji. W ten sposób pokazano, że każdy może stworzyć w swym mieszkaniu wystawę z wykorzystaniem prac ulubionych artystów.
W stronę życia ze sztuką
Jeśli już zdecydujemy się na życie wśród sztuki, nie musimy od razu budować na nią specjalnego lokalu. Można jednak wnętrze zaplanować pod konkretne obiekty, tak jak zrobił to warszawski kolekcjoner na Żoliborzu. Jego mieszkanie w nowym budownictwie zostało specjalnie zaaranżowane pod prezentacje ulubionych obrazów. Zrezygnował ze zbędnych podziałów, by uzyskać jak najbardziej przestronną przestrzeń, niemalże galeryjną. Ściany zostały wyposażone w specjalny system zawieszeń, a na sufitach pojawiło się w pełni profesjonalne oświetlenie. W takich warunkach obrazy nie tylko świetnie wyglądają, ale są również bezpieczne.
Mieszkanie ze sztuką można rozpocząć od małych gestów – ciekawego rysunku z lat 20., talerzy z limitowanej serii polskiej projektantki, biedermeierowskiego szkła z drobnym złoceniem. Już te niewielkie elementy pokażą, jak zmienia się funkcjonowanie w zaaranżowanym sztuką wnętrzu. Takie mieszkanie traci anonimowość, nabiera charakteru i powoli upodabnia się do swojego właściciela. Kto wie, dokąd zaprowadzi ta pasja? Czy następnym gestem nie będzie dobudowanie nowego skrzydła tylko na sztukę?